WE ARE WHAT WE ARE

WE ARE WHAT WE ARE

poniedziałek, 25 maja 2015

,,Wszyscy nosimy nasze więzienia ze sobą. Moim jest moja przeszłość. Twoim jest twoja moralność."

Byłem wkurwiony za te wybory. Sory, podchodzę do tego emocjonalnie co może i śmieszy niektórych, ale ważne jest dla mnie to co się dzieje i w kraju, i na świecie. Doprowadziło to do kłótni w wujkiem i ciocią, ale tak myślę... a chuj. Dla mnie samo to kto na kogo głosował (Duda- robotnicy, rolnicy, uczniowie, ludzie z wykształceniem podstawowym i gimnazjalnym; Komorowski- ludzie po 30, wykształceni, właściciele/współwłaściciele firm, specjaliści) polepsza mi humor, że jestem poglądowo bliżej tej drugiej grupy. OCZYWIŚCIE z tych dwóch kandydatów, wszyscy wiedzą, że jestem lewakiem. Dobra, koniec politycznego pierdolenia


Wczoraj chciałem się pouczyć, odrobić coś. Nie byłem w stanie. Jestem totalnie wykończony już tym zapierdolem. Szkoła, prace domowe, dom, kontakty z ludźmi, partia, młodzieżówka, ogólnie polityka, imprezy, chęć zrobienia czegoś dobrego, to na prawdę totalny zapieprz. W końcu stwierdziłem że pierdolę, o 18 pojechałem do Misy. Okazało się tam, że ta ma niezłego kaca, i nie wyszła z pokoju. Nie wyszła spokoju podczas gdy w jej domu był tłum jakichś ludzi. Ja wszedłem tak po prostu, akurat ci ludzie siedzieli w ogrodzie, wchodzę po schodach, otwierają się drzwi na górze a Misa wybiega w szlafroku i w momencie jak mnie zobaczyła nagle stanęła jak spetryfikowana. Beka trochę. No ale spoko, nie pierwszy raz ją w szlafroku widzę. Postanowiliśmy, że wejdziemy do górnej części domu z powrotem, a tam przywitamy się z tymi jakimiś ludźmi. Wchodzimy, widzimy uchylone drzwi do salonu. Chcemy się przywitać, ale stanęliśmy w drzwiach jak wryci. Jakaś dwójka osób, której nigdy nie widzieliśmy przewija bobasa.
Nie ogarnęli nas, zresztą, po chwili byliśmy zamknięci w jej pokoju i śmialiśmy się na cały głos. Odsłoniliśmy rolety, patrzymy na ogród, dobra jest z 14 osób, no nieźle. Szybko się ogarniamy, no głównie misa bo była w szlafroku w końcu. No i wbijamy do nich. Okazało się, że nikomu nie powiedziała, że wbiję, w końcu większość nie wiedziała, że ona tam jest. Trochę śmiesznie, bo znałem tam z 3/4 osoby, oprócz jej mamy oczywiście. W końcu jednak często tam bywam. Po pewnym czasie i tak zeszło na politykę, no bo jak. W sumie nie rozumiem, czemu ludzie z tego pokolenia tak mnie lubią. W końcu mam kolczyki i farbuję włosy, i wgl jestem taki lewy. No ale nie szkodzi. (Dla uściślenia, to były 40 urodziny Grześka, nie ogarniam swojego życia).

Nie ogarniam też tego, że potem piliśmy. Dwa tygodnie temu piłem z rocznikami 90-95, tydzień temu 97-00, a wczoraj 74-80. Dokąd zmierza moje życie.
A zaraz, przecież w środę piłem z rocznikami 45-90, tak, niezła rozpiętość. Ale i tak było zajebiście.
NA PRAWDĘ. DOKĄD ZMIERZA MOJE ŻYCIE.

Potem okazało się, że cisza wyborcza się przedłużyła.
Po jakimś czasie cała ekipa się musiała zbierać, ze wszystkimi całuski i graby.
Dokąd.
Potem z Misą wyszliśmy przez okno, wróciliśmy do domu, usiedliśmy z jej mamą i oglądaliśmy wieczór wyborczy.
Misie było przykro, ja byłem po prostu zdegustowany, a mama Misy, w sumie sam nie wiem. No zadowolona nie była.

Dziś, idąc ulicami, czy jadąc autobusem, czuję, jakby Polska cofnęła się 10 lat w tył. No ale co tam. Może przesadzam, może wszystko wyjdzie na dobre ostatecznie.
#jutrobędzielepiej co nie?

PS. Nie wiem czemu notatka z soboty była zapisana jako robocza, to tam niżej już jest opublikowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz