Byłem wkurwiony za te wybory. Sory, podchodzę do tego emocjonalnie co może i śmieszy niektórych, ale ważne jest dla mnie to co się dzieje i w kraju, i na świecie. Doprowadziło to do kłótni w wujkiem i ciocią, ale tak myślę... a chuj. Dla mnie samo to kto na kogo głosował (Duda- robotnicy, rolnicy, uczniowie, ludzie z wykształceniem podstawowym i gimnazjalnym; Komorowski- ludzie po 30, wykształceni, właściciele/współwłaściciele firm, specjaliści) polepsza mi humor, że jestem poglądowo bliżej tej drugiej grupy. OCZYWIŚCIE z tych dwóch kandydatów, wszyscy wiedzą, że jestem lewakiem. Dobra, koniec politycznego pierdolenia
Wczoraj chciałem się pouczyć, odrobić coś. Nie byłem w stanie. Jestem totalnie wykończony już tym zapierdolem. Szkoła, prace domowe, dom, kontakty z ludźmi, partia, młodzieżówka, ogólnie polityka, imprezy, chęć zrobienia czegoś dobrego, to na prawdę totalny zapieprz. W końcu stwierdziłem że pierdolę, o 18 pojechałem do Misy. Okazało się tam, że ta ma niezłego kaca, i nie wyszła z pokoju. Nie wyszła spokoju podczas gdy w jej domu był tłum jakichś ludzi. Ja wszedłem tak po prostu, akurat ci ludzie siedzieli w ogrodzie, wchodzę po schodach, otwierają się drzwi na górze a Misa wybiega w szlafroku i w momencie jak mnie zobaczyła nagle stanęła jak spetryfikowana. Beka trochę. No ale spoko, nie pierwszy raz ją w szlafroku widzę. Postanowiliśmy, że wejdziemy do górnej części domu z powrotem, a tam przywitamy się z tymi jakimiś ludźmi. Wchodzimy, widzimy uchylone drzwi do salonu. Chcemy się przywitać, ale stanęliśmy w drzwiach jak wryci. Jakaś dwójka osób, której nigdy nie widzieliśmy przewija bobasa.
Nie ogarnęli nas, zresztą, po chwili byliśmy zamknięci w jej pokoju i śmialiśmy się na cały głos. Odsłoniliśmy rolety, patrzymy na ogród, dobra jest z 14 osób, no nieźle. Szybko się ogarniamy, no głównie misa bo była w szlafroku w końcu. No i wbijamy do nich. Okazało się, że nikomu nie powiedziała, że wbiję, w końcu większość nie wiedziała, że ona tam jest. Trochę śmiesznie, bo znałem tam z 3/4 osoby, oprócz jej mamy oczywiście. W końcu jednak często tam bywam. Po pewnym czasie i tak zeszło na politykę, no bo jak. W sumie nie rozumiem, czemu ludzie z tego pokolenia tak mnie lubią. W końcu mam kolczyki i farbuję włosy, i wgl jestem taki lewy. No ale nie szkodzi. (Dla uściślenia, to były 40 urodziny Grześka, nie ogarniam swojego życia).
Nie ogarniam też tego, że potem piliśmy. Dwa tygodnie temu piłem z rocznikami 90-95, tydzień temu 97-00, a wczoraj 74-80. Dokąd zmierza moje życie.
A zaraz, przecież w środę piłem z rocznikami 45-90, tak, niezła rozpiętość. Ale i tak było zajebiście.
NA PRAWDĘ. DOKĄD ZMIERZA MOJE ŻYCIE.
Potem okazało się, że cisza wyborcza się przedłużyła.
Po jakimś czasie cała ekipa się musiała zbierać, ze wszystkimi całuski i graby.
Dokąd.
Potem z Misą wyszliśmy przez okno, wróciliśmy do domu, usiedliśmy z jej mamą i oglądaliśmy wieczór wyborczy.
Misie było przykro, ja byłem po prostu zdegustowany, a mama Misy, w sumie sam nie wiem. No zadowolona nie była.
Dziś, idąc ulicami, czy jadąc autobusem, czuję, jakby Polska cofnęła się 10 lat w tył. No ale co tam. Może przesadzam, może wszystko wyjdzie na dobre ostatecznie.
#jutrobędzielepiej co nie?
PS. Nie wiem czemu notatka z soboty była zapisana jako robocza, to tam niżej już jest opublikowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz