WE ARE WHAT WE ARE

WE ARE WHAT WE ARE

niedziela, 5 lipca 2015

"Jam jest w tajemnym poczwórnym słowie, bluźnierstwie przeciwko wszystkim bogom ludzi."

Jestem strasznie wykończony. Na prawdę, tragicznie. Noc z piątku na sobotę spędziłem nad Wisłą. Potem została tylko garstka osób siedząca w różnych tematach+pełnia=było ciekawie. Ale w sobotę zamiast sobie spokojnie wypoczywać poszedłem na imprezkę u Ewki.
Przyjeżdżam pociągiem na stację, wysiadam, papieros. Znajduję ekipę i idziemy przez ulice Legionowa do domu Ewy. Po drodze już tylko kupić alkohol, niestety facet w sklepie kazał mi pokazać co mam w plecaku, a ja mu pokazałem, po czym w geście oburzenia nie kupiłem u niego ciasteczek. Bezczelny. W końcu doszliśmy do Ewy, lecz długi czas siedziałem zamulony. Ogarnąłem ,,dobre" leki nasenne, i tak się budziłem, ale są jednocześnie na tyle silne, że i tak w ciągu całego dnia odczuwałem wyluzowanie z ich strony. Tak, nie powinienem pić.
Piwo, dwa, pięć, wszyscy chcą iść spać. Znowu- wszyscy poza jedną osobą. Dlatego poszedłem do innego pokoju z Manią, by nie przeszkadzać dziesiątce osób a tylko jednej. Lecz i ona postanowiła po pewnym czasie pójść spać. Ja leżałem.
Godzina. Półtorej. Zamknąłem oczy. Jestem w domku letniskowym. Są Ci sami ludzie co na tej imprezie, tylko bawimy się dalej. Na dodatek była jakaś dziewczyna, strasznie bekowa. Lecz standardowo nie jest to sen. Nie tak łatwo w niego wpaść. W każdej chwili jestem świadom tego, że mogę otworzyć oczy, jak zwykle. Może to tylko omamy hipnagogiczne, na wysokim stopniu, może to otwarte trzecie oko, nie ważne, wkurwia mnie to. Wolałbym normalnie spać. Najchętniej, chciałbym zasypiać od razu jak chcę, żeby mi się jeszcze w dodatku nic nie śniło! Czytam teraz Future, tam mają tabletki nasenne, które w dodatku gwarantują, że nie ma się snów. Czemu tego nie ma. Wracając. Bawimy się, lecz w pewnej chwili się męczę, siadam, opieram o ścianę, zamykam oczy. Odpływam w marzeniu sennym, w pół-jawie popadam w głębię. Jestem na przejściu podziemnym przy patelni(metro centrum), parę osób, nie pamiętam twarzy, po co? Wiem, że są ze mną. Widzimy jak do przejścia przez patelnie maszerują kibice z wielkimi banerami, ognie ostro buchają dookoła, i pomimo nutki strachu i tak wydaje się to zabawne. Potem coś się zwija, jakby ludzie się przemieszali. Otacza nas powoli agresywna grupa(To nie kibice, to inna grupa). Wszyscy uciekają, część osób, w tym oczywiście (kurwa) ja nie zdołała. Ciemno, aczkolwiek normalnie ubrane postacie otaczają nas. Co druga osoba ma długi nóż. Co dziwne, te osoby są bardziej z tyłu. Te bliżej wnętrza okręgu którym jesteśmy otoczeni nas trzymają. Przerażenie. Strach. Okradają nas. Dawno zapomniałem o tym, że mogę się wybudzić, w końcu to sen mnie w pół-śnie. Ale nareszcie otwieram oczy. Domek letniskowy. Otwieram oczy. Jestem.
Wróciłem.
Zdyszany, przerażony, minęły około 3 minuty a wiem, że nie zasnę. Na obecną chwilę, już to jest pewne. CODZIENNIE jakieś problemy ze snem, kurwa mać. Żebym ja jeszcze po prostu nie mógł spać, a nie miał jakieś pieprzone wizje na jawie.

Zostałem u Ewki do 18:20, niedawno wróciłem do domu. Za jakiś czas wezmę leki, muszę kurwa w końcu zasnąć, co jest. Jestem wycieńczony. Nie mogę tyle pić. Nie mogę palić. Nie mogę robić paru innych rzeczy, których nawet pełnoletni nie mogą/nie powinni. Boże, Himitsu, dokąd zmierzasz.

O poprzednich dniach nawet nie chce mi się już pisać.


Mówiłem, że jestem Galaktycznym Sokołem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz