geografia. nienawidzę tej suki.
3 lekcje. do domu. przebrać się. biegnę na wileński. Martynka. Kocham ją strasznie. potem na ratusz spotkać się z Hernes.
Jak już trafiliśmy na długo oczekiwany wernisaż to czuliśmy się strasznie nieswojo.. ale jakoś daliśmy radę. spotkałem 3 znajome. poznałem trochę swojej biologicznej rodziny. jak zobaczyłem obraz dedykowany mamie jakoś nie mogłem odciągnąć wzroku. nie był piękny. nie wyróżniał się niezwykłą precyzją i innymi bzdetami. tylko taka osoba jak ja mogła go zrozumieć. bo do takich osób jak ja był kierowany. dla innych jakieś szczegóły to po prostu wyobraźnia. a ja wiedziałem o co chodziło, było w nim pełno rzeczy związanych z mamą, z książkami które czytała, filmami, muzyką, nawet była ta laleczka z piły którą miała sobie wytatuować. jezu. takie to... ugh...
Niegdyś... mogłem się kontrolować,
niegdyś... mogłem się zatracić,
niegdyś... mogłem kochać siebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz