WE ARE WHAT WE ARE

WE ARE WHAT WE ARE

wtorek, 13 sierpnia 2013

mama, we all go to hell

przez ostatnie dni na prawde czulem sie szczesliwy. nie umialem tego zrozumiec. to takie nowe uczucie. odkad dostaje nowe leki jet lepiej. serio czulem ze tak na prawde wszystko jest ok. ze to jest szczescie. przedwczoraj wrocilem z przepustki. bylo swietnie. kocham Martynke. mialem energie do zycia. bylo bardzo fajnie.

miesiac temu dowiedzialem sie ze matka mojej matki nie zyje. stara cpunka i alkoholiczka z tej popieprzonej schizofrenicznej rodziny.
dzis dowiedzialem sie ze 7 sierpnia moja mama zmarla na zawal serca w wieku 33 lat. ostatnia zyjaca osoba ktora znalem z ktora bylem spokrewniony. ryczalem godzine. po prostu ryczalem w samotnosci. miala niedlugo przyjechac, mielismy odmalowac jej mieszkanie. chcialem ja tez poznac z Martynka. juz nie pamietam kiedy ostatnio byla w szpitalu psychiatrycznym. przez ostatni czas bylo z nia o wiele lepiej.

nie wiem. ja juz nic nie wiem. przez leki juz nawet nie czuje.

zapraszam przyjaciol na pogrzeb. wstepna data w poniedzialek.

kolejna dawka lekow. przezyje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz