WE ARE WHAT WE ARE

WE ARE WHAT WE ARE

poniedziałek, 5 marca 2012

Czujesz jak nadchodzą?

Obudź się, och obudź się

Wczoraj był ,,uroczysty" obiad w Sphinxie. Musiałem w siebie wepchać 3/4 pizzy, jestem strasznie gruby. Na ten obiad zdecydowałem się wczoraj, wcześniej go nie chciałem bo wiedziałem że będę musiał jeść. Zdecydowałem się, bo chciałem pobyć... no nie wiem, z rodziną. Rodzina to u mnie babcia i ciocia. Potem przeszliśmy po Nowym Świecie, babcia się mnie spytała kiedy ostatnio tam była, powiedziałem, że nie wiem, byłem dzień wcześniej. Dostałem koszulę i spodnie... Potem do domu
Dziś. Wstałem o  6, ta, mieszkam obok szkoły. Szykowałem się, myłem, czesałem. Fajnie wyglądałem, nawet... czułem się trochę wesoły...

Poszedłem do szkoły, nieco skrępowany bo miałem nowe spodnie, białe, na mnie rurki. Słuchając ,,Fuck the system" wszedłem do boksu, od razu słysząc ,,Adrian w białych spodniach". Matma, zapomniałem cyrkla ale na szczęście jakoś przetrwałem. Niemiecki. 2 z poprawy sprawdzianu. Super. Polski. Sprawdzian. Jeszcze lepiej. Angielski, nauczycielka z którą miałem zastępstwo stwierdziła że przeszkadzam znajomej w lekcji czytając książkę. Lepiej być nie może co? Biologia. 2+ ze sprawdzianu. 0,75 punktu mi brakowało do 3. Tak na serio miałem 50% i powinienem mieć 3. Zajebiście. Muzyka. 1 za to, że pieprzona grupa z pieprzonymi dwoma człowieczkami mi nie powiedziała że dzisiaj przedstawiamy projekt, byłem przygotowany, jakby powiedzieli to ja bym powiedział pani, że dziś przedstawiamy. W chuj fajnie. na przerwie wcześniejszej odwiedziłem znajomą, głupie banany się śmiały że białe spodnie mam. Kurwa nienawidzę tej szkoły. Chcę uciec. Wcześniej nawet nie przeklinałem na tym blogu. Nażarłem się pieprzonych cukierków. Chce mi się płakać , ale nie mogę.
Tak w ogóle mam dziś imieniny. Nowe spodnie, bluzka, sporo kasy, nie umiem się nawet uśmiechnąć.
Wróciłem do domu, oczywiście pusto. Ale wyjątkowo długo to nie trwało. Z godzinę. Babcia wróciła, zadowolona bardzo, powiedziała mi, że już opłaciła częściowo mój obóz, ja jej powiedziałem jak chujowy jestem. Potem kłótnia, trzaskanie drzwiami. nic nowego. Wypominanie sobie błędów i życia.

I znowu ta żyletka. Jebać żyletkę mam szkło.



Chcę do psychologa.
Chcę żyć, nie chcę trwać martwy. Chcę żyć ale nie tak i nie tu. Chcę uciec. Sami siebie powoli wyniszczacie.



Nie ma odwrotu 
Od ataku rekina
Spójrz w oczy
Odwracając się przez ramię
I zniknij w ciemności














Czekam 
Właśnie tu i teraz
Czekam,
na kogoś lub na coś
By mnie zabrało
By mnie przejęło


Dni
Dni zostały zapomniane
To wszystko skończone
Zwyczajnie zapomniane
Jakby zniknęło


Bo jestem cholernym workiem kości
Naprawiam wszystkie twoje błędy
Możesz to nazwać samobójstwem
Lecz ja odradzam się
Czekam


Nie ma mnie tu
Jestem tylko zarysem
Nigdy
Nigdy przenigdy nie zapomnisz












Jak chcecie wiedzieć, to z piosenek Kasabian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz