WE ARE WHAT WE ARE

WE ARE WHAT WE ARE

sobota, 23 października 2021

Dwadzieścia kilka lat - ciągle w nic nie wierzę

Jakieś cztery lata temu, o tej porze, zbliżałem się emocjonalnie do jednej osoby. Byłem w trakcie rzucania studiów po raz drugi, dostałem kosza od swojej byłej, ale byłem bardzo lubiany w środowisku. Właściwie podobałem się wielu osobom. No ale mi się spodobała jedna. I w końcu byliśmy razem, choć było sporo przeciwności, to jakoś się udało. Zamieszkaliśmy razem, potem poszedłem znów na studia - tym razem w zupełnie inny kierunek, bo Socjologię. Tam się odnalazłem, byłem strasznie szczęśliwy tak właściwie, spełniony na wielu poziomach. Adoptowaliśmy dwa koty, choć czasem przynosiłem do domu inne, bo tu gdzie mieszkam szybko by je coś przejechało. 

Po półtora roku związku, idąc na drugi rok Socjologii, nie wiem co mi się właściwie stało. Wtedy zacząłem się objadać, straciłem chęć do jakiegokolwiek wychodzenia z domu, nie chciałem żyć, pierwszy raz od dawna miałem myśli S, prawie wylądowałem w Drewnicy. Mój partner bardzo mi pomógł, był niezwykle cierpliwy i wyrozumiały, choć było to na pewno niezwykle ciężkie. Zaczęło się robić lepiej, choć pojawiła się pandemia i wszystko było zamknięte i był lockdown - ja tego nie poczułem. W końcu, jak to mi się zdarza mówić - zrobiłem sobie kwarantannę na pół roku przed pandemią. Wtedy i tak byłem na dziekańskim urlopie zdrowotnym, nie byłbym w stanie uczestniczyć w zajęciach. 

Miałem dość mocną blokadę seksualną też, która mi potem została. Było to spowodowane trzema rzeczami. Pierwsze, po lekach mi się nie chciało, po prostu. Drugie, byłem coraz bardziej zniesmaczony swoim własnym ciałem. Po trzecie - coś było nie tak. 

Wróciłem na studia, trwała pandemia więc drugi rok (za drugim razem) zaliczyłem z rozmachem i wyjątkową średnią. Parę miesięcy przed końcem przestałem brać leki, bo było ze mną sporo lepiej. Okazało się, że tak jak sam popęd mi mega skoczył, to blokada została. Miałem gdzieś w głębi wrażenie, że już mnie nie kocha tak na prawdę, i to mnie mocno blokowało. Wstręt do własnego ciała wcale nie zelżał. A ten trzeci - mam wrażenie, że jedno z moich pierwszych tak na prawdę doświadczeń seksualnych, które było bardzo przemocowe, mogło mieć na mnie większy wpływ niż się spodziewałem. Nikomu nigdy o tym nie mówiłem, może gdybym mu powiedział, byłoby inaczej?

Znalazłem po drodze pracę, wszystko było ok, ale czegoś nie czułem. Coś było nie tak. Z początkiem sierpnia zacząłem częściej odczuwać derealizację, częściej słyszeć coś czego nie powinienem. Ale starałem się tego nie pokazywać. W pewnym momencie wpadła mi do głowy natrętna myśl - zerwie ze mną. Totalnie ze mną zerwie. I nie było ku temu żadnego racjonalnego powodu, starałem się myśleć, że to tylko jedna z rzeczy, które sobie wkręcam. Ale po 48h od pojawienia się tego w mojej głowie - wróciłem do domu z terapii, był spakowany, wyprowadził się. I znowu zostałem sam. 


Starałem się pozwolić sobie na wszystkie typowe mechanizmy, od wyparcia, przez złość, po afirmację bycia samemu ze sobą. W końcu zacząłem trochę chudnąć już wcześniej, dalej to kontynuowałem, starałem się ruszać. Wtedy do tego doszło rzucanie palenia, cały tydzień już nie paliłem! Po tylu latach palenia! Aż wszystko trafił szlak.

Ostatnie dni sierpnia, pracuję z domu, słyszę jakiegoś kota. I tak widzę - nie moje, pewnie od sąsiada słychać. Na jakiś czas było głośno, na jakiś potem cicho. Około drugiej w nocy dopiero wyszedłem na klatkę sprawdzić co się dzieje. Na najwyższym piętrze, gdzie winda nie dojeżdża, zobaczyłem biedną kotkę, z jednym okiem, krzyczała ale nie uciekała. Cofnąłem się do mieszkania, założyłem rękawiczki i transporter, zrobiłem miejsce w osobnym pomieszczeniu - pamiętajcie, jak znajdziecie kota, musi być osobno od waszych, bo może mieć choroby - poszedłem po nią na górę. Bez problemu złapałem ją do transportera, obracając się na schodach poszedł trzask, kolano mi się nienaturalnie wygięło, poczułem najgorszy ból fizyczny w swoim życiu. Była druga w nocy, a ja leżałem na schodach na piętrze, do którego nawet nie dojeżdża winda, telefon zostawiłem w mieszkaniu. Pukałem do sąsiada, nie otworzył, później dowiem się, że mnie widział, ale stwierdził że jestem z jakiegoś powodu naćpany. 

Doczołgałem się po schodach do mieszkania, sam nie wiem jak, znalazłem telefon i zacząłem dzwonić po ludziach. Jedna przyjaciółka spała, druga nie odbierała, trzeciej nie chciałem męczyć, bo ma dziecko i musiałaby w dodatku jechać ze skraju Warszawy. No musiałem zadzwonić do niego, bo nie wiedziałem co zrobić. Przyjechał po mnie z przyjaciółką swoją, pomogli mi dojść do ubera, pojeździli ze mną po szpitalach. Eh, strasznie mi pomógł i nie wiem co bym zrobił bez niego, choć nie byliśmy razem sam też bym do niego bez wahania przyjechał. Wtedy też poszło się jebać rzucanie palenia. 

Więc siedziałem sam w domu, ze skręconym kolanem, widząc się raz na parę dni na zmianę z siostrą i przyjaciółką które pomagały mi w zakupach. Na początku nie ruszałem się prawie wcale, potem miesiąc chodziłem o dwóch kulach, potem jednej, od dwóch dni już nawet ortezy na nodze nie mam ale o kuli jeszcze kolejny miesiąc pochodzę. W międzyczasie kilka innych mniejszych spraw mi nie wypaliło, jest mi szczerze przykro. 

I teraz tak od dwóch tygodni znowu bardzo mało jem, ale spokojnie. Mam ten skrajny rodzaj otyłości więc za szybko nie zginę, no i nie mam takich aspiracji. Na studiach fizycznych jest mi ciężko, wszyscy niby mają problem z odnalezieniem się w realiach zajęć fizycznych, ale mam wrażenie, że już kompletnie nigdzie nie pasuję (choć uwielbiam swój wydział). Wszyscy starzy przyjaciele mają swoje pary, mieszkają razem, a ja jestem w tej kawalerce z dwoma kotami i myślę jak nie oszaleć. Gdybym był trochę bardziej autodestrukcyjny może poszedłbym w dragi, ale za bardzo mnie nie ciągnie, więc i to zajęcie odpada. Studia chcę skończyć w końcu jak najszybciej - mam już 3 lata opóźnienia w stosunku do osób z mojego rocznika, oni już napisali magisterki, a ja wciąż tutaj...

I tak parę lat temu byłem dość chudy, obiecujący, aktywny wobec życia, a teraz się trochę nie poznaję. 


Szukałem wczoraj i dziś kogoś z kim mógłbym pójść na nową Diunę, ale nie mam z kim. Bo nie chcę iść z osobami, które są w parach, gdzie byłbym trzecim kołem i by się litowali, a samemu też nie chcę. Ale jednocześnie mam wrażenie, że go bardzo kocham, choć oczywiście wiem, że już raczej nigdy nie będziemy razem. Podobnie kocham swoją byłą, ale tutaj to ona raczej by wolała nigdy już o mnie nie słyszeć (zabrałbym ją na tę Diunę choć nie widzieliśmy się latami, co chyba jest lekko żałosne). I tak myśląc o tym kogo jeszcze kocham, myślę, że w sumie rozumiem po latach, czemu poliamoryści potrafią kochać więcej niż jedną osobę, choć nie wiem czy to by było dla mnie. Właściwie jestem na etapie, gdzie mam wrażenie, że nic już nie jest dla mnie. I głupio może brzmieć, jak 24 latek twierdzi, że nigdy już nie pozna miłości życia, ale mam wrażenie, że moje wielkie miłości już minęły. I mogę się starać być lepszym człowiekiem, dla siebie i innych, ale ostatecznie zamykam się w tej kawalerce jak w swoim własnym grobie.

Też pozwalam sobie już zwracać się personalnie, do Ciebie, choć nawet nie wiem kim jesteś. Wiem, że istniejesz i tu bywasz, bo w statystykach odsłon ktoś czasem, bardzo rzadko, zawędruje tutaj. Choć może to tylko jakiś bot zczytujący strony czy coś takiego, albo jakieś osoby, takie jak ja prawie 10 lat temu, szukające tu jakiegoś bloga (choć ten ma chyba blokadę na wyświetlanie w google). Też głupio przyznać, ale nie pamiętam niczyich nicków, totalnie nawet wśród tutaj obserwujących nie wiem kto kim jest,Może jestem mniej edgy, mam zarost z którym muszę się codziennie pieprzyć, bliznę po wycięciu guza, ale jakoś nadal tu jestem. Widzę też, że w jednym z pierwszych postów wstawiłem kawałek piosenki MCR - "Wolę iść do piekła niż żyć w czyśćcu" - najwyraźniej nie wyszło.

piątek, 27 października 2017

1/6/1

Ja pierdolę, dawno nie doprowadziłem się do takiego stanu.

Tak na prawdę nie biorę części leków od jakiegoś czasu, źle się bo nich czułem, psychoterapii nie mam od dawna już, po 7 latach została zakończona, bo wiedziałem i tak co powie terapeutka nie ważne co powiem. Chyba znowu potrzebuję terapii.
Nie jestem w stanie przestać myśleć o śmierci, nie jestem w stanie przestać myśleć o Niej, nie jestem w stanie przestać myśleć o tym, że w tak krótkim czasie rozpierdoliliśmy tę planetę, zajebujemy wszystko co się ruszy, a jak się nie rusza, to to zniszczymy. Już zaczyna brakować wody, jedzenia. Kapitalizmkapitalizm kapitalizm.
Ostateczne osiągnięcie kapitalizmu, dopisek drobnym drukiem: ludzkie życie nie ma żadnej wartości.

Wszelkie granice, pieniądze, kultura rozdierajaca ludzi to skrajna głupota, która trwa tysiąclecia. Tak samo głupotą jest jakakolwiek forma istnienia przez nas, jeśli za głupotę uznamy coś absurdalnego.
Nie ma najmniejszego sensu, dlatego łatwo dajemy się ogłupić potrzebie posiadania, bo realizm jest tragedią. Każdej nocy przeżywam antrakt, podczas którego chwila zastanowienia w ,,spokoju" przynosi tylko głębsze doświadczenie pomroki. Jaki też jestem głupi, że pomimo tego nadal brakuje mi miłości.
Stałem się chujowym człowiekiem, uszkodziłem się nie do naprawienia, nie umiem odczuwać tak jak inni i widzę to. Tak nie powinno być, że lubię lduzi ale nie jestem w stanie poczuć czegoś realnie, amocje widzę, doświadczam, ale nie przeżywam. Cały czas choruję, nie ma szans żebym wyszedł z domu w ten weekend raczej, siedzę i maluję, znaczy chcę, bo też mi nie wychodzi, już szaleję. Podobam się wielu osobom, ale nie umiem nawet im wytłumaczyć, że nie umiałbym poczuć do nich relatywnie większych emocji niż pociąg seksualny i przyzwyczajenie, z dużą dozą polubienia. Ale to nie jest to p r a w d z i w e uczucie o którym pisze.

Przeżywałem smutek, nie raz.
Złość, zbyt wiele razy.
Szczęścia mogło być więcej, ale nie to mi było pisane.
Zazdrość, tę chyba nadal przeżywam, ale to ze złości na siebie.
.miłość.

nie ma sensu. spróbuję pójść spać.





PS. faszyści na prawdę nie krępują się chodzić po ulicach, pokazywać swoje poglądy. Ekipa była dziś w naszym pubie, przyszli faszyści, w tym chłopak jakiś czas temu wszedł za mną (ja z trzema osobami, on z siedmioma) do knajpy i chciał nas najebać (ma charakterystyczny tatuaż - white power. A teraz ciekawostka.. ma z 20 lat...) i jak troszkę sobie popili, zaczęli hajlować.

piątek, 6 października 2017

20>19

Od tygodnia się nie wysypiałem. W miedzyczasie trafiłem do szpitala, musieli mi zrobić tomografię itp.
Wczoraj obudziłem się rano by iść do lekarza, o 5:30. zasnąłem o trzeciej. Te 2-3 godziny snu wystarczyły by mi się śniła, a tak długo się nie śniła. I z takimi emocjami, eh.

Mam 20 lat od przedwczoraj, strasznie słabo. Skopiuję tu jeszcze post z fcb który napisałem po północy jak miałem 20 lat.

Właśnie pożegnałem się z wiekiem nastoletnim, zaczynając miłym akcentem wylania dużego kubka herbaty malinowej, którą właśnie zrobiłem z powodu choroby.
Jako osoba o być może specyficznym myśleniu, nie jestem zbytnio zadowolony z tego, że mam 20 lat. Jedyne co mi przychodzi na myśl to przypomnienie o poczuciu bycia cieniem, z którym w najbardziej utopijnych wizjach się nigdy nie pożegnam. Zarówno w obrazach jak i innych rzeczach które tworzę głównym motywem jaki się przewija jest motyw śmierci, nie koniecznie człowieka, a raczej po prostu śmierci. Poczucie abstrakcyjności w świecie rzeczywistym powinno być przyjęte za normalne, wszelkie granice, broń, wyścigu konsumpcjonistów, noszenie złotych łańcuchów i torebek w cenie płacy minimalnej. Dość blisko mi do nurtu immortalistów, który raczej do najbardziej znanych / lubianych nie należał, może się wydawać, że była to grupa popaprańców, ale patrząc na wszystko co robimy z zewnątrz ciężko nie stwierdzić, że jesteśmy popaprańcami. 
Zarówno siedzenie przed komputerem, jak i sama czynność chodzenia/oddychania/samoświadomości jest sprawą dość idiotyczną.
Mógłbym pisać w nieskończoność ale to nie miejsce. Profilaktycznie dodam (po doświadczeniach po swoim tekście na 18 urodziny) że to nie jest list samobójczy <serio> a za życzenia się nie obrażam ani nie powodują jakiejś szczególnej depresji, więc proszę mi się nie obawiać



Mehr Licht!

niedziela, 30 lipca 2017

No gods, no masters

Jestem strasznie zaskoczony, że aż pięć osób odpisało na ,,apel". Podejrzewałem, że jeszcze jedna czasem tu zagląda, chyba, a nie że nadal aż tyle.
Znowu jestem chory. Pierwszy raz nie pojawiłem się na kontrmiesięcznicy Smoleńskiej w tym roku, bo dziesiątego miałem zatrucie pokarmowe. Teraz jestem zwyjczajnie chory. Prawie już wyleczyłem oczy, ale wciąż dostrzegam pewne mankamenty w widzeniu, które mnie bardzo martwią. Na równi z tym, że do cholery, jestem cały czas na coś chory. Co jest ze mną nie tak?
Pewnie to, że jako dziecko miałem obturacyjne zapalenie płuc, a jaram paczkę szlugów dziennie. Pewnie to, że w ciągu roku najpierw chudnę z 20-30 kilo, a potem tak się opycham WSZYSTKIM że tyję tyle co schudłem. Pewnie przez to, że cały czas się stresuję. Jestem człowiekiem raczej spokojnym, ale wewnętrznie zestresowanym. Co innego zachowywać trzeźwość myślenia, a co innego się nie stresować. Korzystając z płynnego przejścia, poruszę w takim razie temat, kim jestem teraz.

Nie pamiętam, czy jakoś bardziej kiedyś o tym pisałem tutaj, ale jestem bardzo aktywny politycznie. Wiem, że często może się wydawać jakbym był w prawdziwym życiu zamknięty w sobie, albo strasznie nieogarnięty, ale to błedny wniosek.
Jestem świadom swoich praw, emocji, poglądów. W tym roku mam już za sobą przesłuchania, jak się pojawiam pod sejmem jestem w gronie tych, za którymi chodzi policja. Nie jestem też neoliberałem, który robi się mokry na myśl o dojściu do władzy ponownie PO+PSL czy N. Nie jestem też żadnym radykałem, który wybija okna McDonalda czyy Starbucksa, ale nie zjem z Macu, raz w życiu piłem kawę w Starbucksie, chujowa. Przynajmniej jeszcze nie jestem, niestety. Unia Europejska to fajny pomysł, szkoda że oparty na wyzysku trzeciego świata. Mam znajomych, którzy specjanie nieszczą swoje iPhony, by rodzice kupili im nowe bo mają jakieś wyimaginowane poczucie, że rzecz przez ktorą giną dzieci w kopalniach uczyni ich lepszymi, gonią za konsumpcją, a ta za nimi. Czasem na mieście można spotkać taką starszą panią, która sprzedaje kwiaty. Jak czasem wracam spod sejmu, ba, nawet w styczmiu, jak wracałem o 4 w nocy to ta pani potrafiła z nimi siedzieć by zarobić cokolwiek na przeżycie. Ludzie na ulicach mojego miasta krzyczą by zajebać ukrainców, a nie wiedzą o tym, że rodziny muszą przysyłać kogoś do Polski, bo nie da się żyć za 400 złotych miesięcznie, kiedy elity zarabiają miliony.
Całkiem sporo też maluję, jak na siebie. Na zdjęciach widać. Ostatni obraz ukończony jest dopiero w połowie. Myślę, że będzie dobry.   Chciałbym zacząć sprzedawać.
 
Oprócz tego często śni mi się śmierć na liczne sposoby, apokalipsa, i inne rzeczy.
Bardzo boję się śmierci, swojej, ale też kilku osób którym nie potrafię okazywać uczuć. Wysokości, owadów. Jak jestem na manifach, prowadzę tłumy, zapominam o tym, jak bolą mnie kolana, jak coś mnie kłuje. No i wyglądam mniej więcej tak.

(Edit: jednak usunąłem swoje zdjęcie po paru latach, nie warto.)

środa, 21 czerwca 2017

I tak nie widzę co piszę tyli małymi literkami w tytule

Muszę pisać to na największej czcionce, bo chuja już widzę. Mam bardzo chore oczy.

Może potem uda sie zmniejszyć. Zresztą przez większość czasu i tak mam zamknięte oczy jak piszę, więc pewnie sadzę dużo błędów, chyba że mam większe umiejętności w pisaniu na klawiaturze niz mi się wydaje. 

Nawet nie wiem czemu do Cb piszę. Chyba już mogę pisać na Ty, bo jeśli ktoś jeszcze tu zagląda oprócz mnie to tylko Ty. Nie wiem kim jesteś, może Nią, może kimś kto randomowo trafił na tego bloga. Tak czy siak, ponawiam apel, odezwij się, albo daj anonimowy komentarz z kropką, będę wiedział chociaż, że ktoś to czyta. Potrzebny jest chociaż jeden umysł na raz który coś niesie, jak nie ma żadnego, nawet przez chwilę, to przepadło na wieki.

Wspomniałem, że mam bardzo chore oczy. Tragedia. Chcę by były normalne. Strzeliłem sobie w lewe oko olejkiem z e papierosa z dwa tygodnie temu, już trzy nawet, ale nie ma to z tym związku.

Byłem w Pradze, byłem w nowym Sączu.

Jeszcze wcześniej na początku maja było u mnie pogotowie, coś z sercem. Przestałem brać kwetiapinę, a trzeba przyznać, 300 to już nie taka mała dawka była. teraz od tygodnia nie biorę stabilizatorów nawet, bo leki na oczy są na tyle poważne, że mogą wchodzić w interakcje..
Ale pierdole to, wrócę na nie. Czyję się chujowo. Zresztą już wziąłem, pewnie za godzinę zrobię sie trochę śpiący. Smutek, żal, złość, no nie w moim stylu.

Ale tak dokładniej

Nawet nie czuję by było moje. Bardziej czuję jakby to w środku jak tylko poczuło że osłonka z leków schodzi zaczęło się budzić, ale nie wie w którą stronę pójść.
Podoba mi się chłopak, podoba dziewczyna, podobam się chłopakowi, może podobam się dziewczynie. Ale jaki wgl miałoby to sens jak widzę w nich ją. Idiotycznie napisałem, jasne że ma sens. A widzieć będę we wszystkim, zawsze, już tak to jest.

Widzę wszystko za mgłą, momentami tak mocną jak teraz, gdzie nie ma sensu trzynać otwartych oczu. Często mnie też te oczy mylą, pokazują rzeczy których nie tylko nie ma, ale też nie chce by było. Trochę doprowadza do szaleństwa. A nie robi się lepiej (pod tym względem_.
Miałem takie myśli do przelania, takie emocje a wszystko zniknęło.
Co ja robię?
Polityka, manifestacje, praca, a boję się pójść do lasu bo boję się kleszczy jak nie wiem. Co się kurwa ze mną stało. Obrazy nachodzą, a nie mogę malować bo nie widzę, myśli chcą się wylać, a nie mogą, bo jak mam w takim stanie montować film. Pisanie niestety nigdy mi nie wychodziło, ani też nie zaspokajało w oczekiwany sposób. Ale tę autobiografię walnę kiedyś. By przedłużyć życie choć o kilka chwil. 


Jak ciężką muszę mieć duszę


kkrkkk4krirrw422#@doF2 FIA_23E:Pr23PR:{w{"W:EDR

to tylko element losowy

sobota, 10 grudnia 2016

?dn!ɯ ʎɯ s! ǝɹǝɥʍ


Natłok myśli. Impulsy idei.
Pam pa ra pam pa ra pam pa

Powieść sci-fi Himitsu 2020

Powieść post-apo Himitsu 2021

Chciałbym się z kimś przytulać ,,jak dwoje szczeniąt, którym zdechła suka".

Chciałbym znowu być taką ćmą miasta.


Tak, tak... Tak było!
Zgadzam się

Himitsu 2020, ah
2021
22
Tak


Pamiętam że było, pamiętam! Ale co z tego jak to już nie ja!

Alors on danse!

Himitsu. 
Energiczny.
Trochę puszysty.
Lubię być w centrum uwagi. Lubię jak ludzie słuchają co mówię.
Sangwinik.
Choleryk.
Na pewno nie melancholik.
Lubię wziąć czasem trochę za dużo leków.
Lubię czasami odpłynąć w wyciszeniu.
Żadnej jedynki na śród-semestr.
Codziennie się uczy.
Nie lubię być nie miły.
To nie miłe.

Tak, tak pisałem!

Teraz?
Teraz! 
Dokładnie. Jest teraz.
Hao. Himitsu. Adrian. I wiele innych.
Bez energii. 
Co najwyżej silny, ale bez energii.
Puszysty? No wiadomo, po kolejnym epizodzie nie-jedzenia znów się roztyłem.
Centrum uwagi? Nie, nie lubię. Jestem.
S C A H N O G L W E I R N Y I K K i melancholik
Brzydzę się alkoholem, jedyne leki jakie biorę to te którymi się leczę, gardzę nawet paracetamolem! tak!
Odpływać w wyciszeniu? To hałas który słyszę sprawia że odpłynę!
Żadnej jedynki na śród-semestr? Studiuję pierwszą chemię w kraju, i idzie mi chujowo
Codziennie się uczy? Jedyne co mi w głowie to śmierć.
Nie lubię być nie miły? To nie miłe?
To największe kłamstwo.

Vonnegut miał rację!
Świat czyni twardym. Ból stwarza nienawiść! Gorycz skradła moją słodycz.

Jedyne w co jeszcze do końca nie zwiątpiłem to to, że to piękne miejsce.
Ale.

Ale. 




taaak.


wgłowiewciążmamgłostegostarszegopanaktórypowieziałmiżeraczejniedożyjejużnowegoroku.
wgłowiewciążmamtąistotęktóramnieznalazła.
wgłowiewciążmamtegoczłowiekaktórywieżezostałydwatygodnie
wgłowiemamwciążtomiejsceiwciążmamnas
wgłowiewciążjesteśalenatwojemiejscepchasięśmierć.

Jestem przerażony. Na prawdę. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bez przerwy myślałem o śmierci. 
na prawdę.
Przestałem 
cokolwiek
zmieniać.
I chyba już nie dam rady.







V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==
V2hlcmUgaXMgbXkgbWluZA==

środa, 23 listopada 2016

V3N6eXN0a28gbWkgc2kRkganUXwgbWllc3ph

Powiem Wam że dziś jest jeden z tych dni, od których się u mnie zaczyna.

Nie mam kontaktu z Misą
Dwie godziny dostałem telefon od Niny. Numer z którego dzwoniła rozpoznałem od razu.
Józefów.

Już od 70 dni nie chcesz się ze mną widzieć

Nie dość że zjebałem komputer, to przez to nie mogę się uczyć do jutrzejszego kolokwium z fizyki.


Przedwczoraj widziałem to, wielkie, ciemnoszare, krążyło. Im bliżej było mi do domu, tym chętniej się zbliżało. Jakoś dotarłem.
Nie wiem co to jest, ale wiem że jest zbyt inteligentne.

Nie idzie mi zbyt dobrze na studiach.
Mam cztery prace.
I projekt dotychczasowego życia. Jeśli się uda...

W piątek idę do psychiatry, bardzo dobrze, bo jest źle.


Miałem Wam tyle do powiedzenia, nieistniejący czytelnicy, a jak dochodzi co do czego jestem jak każdy.
Jak dochodzi co do czego nie mam słowa.
Nie umiem opisać już wizji, nie umiem wytłumaczyć snów, nie umiem pojąć porządku.
Taką zapłaciłem za to cenę.

Marta się karmi pustką
K karmi się porządkiem

Ja się karmię chaosem


Wyobraźcie sobie to. Bóg, stworzyciel, architekt. Osoba..
Wyobraźcie sobie jak setki lat temu go wielbili. Bali się diabłów.
Dziś ludzie nie boją się diabłów, żyją z nimi.
A bóg?
Gott ist tot.


Ale powiem wam, że śmierć boga choć wydaje się rzeczą skomplikowaną i nie do przełknięcia, to sprawa jest prostsza niż się wydaje.
RGllIGVpbnppZ2UgS3JhZnQsIGRpZSBibGVpYnQsIGlzdCBDaGFvcy4=
Teraz chyba już wszyscy rozumiemy, czemu bóg umarł.