WE ARE WHAT WE ARE

WE ARE WHAT WE ARE

niedziela, 30 listopada 2014

Magia uliczna

Uczę się matmy.

Od tygodnia jestem na diecie. Z uwagi że odczułem, że moja wątroba niedomaga stwierdziłem, że splotę ją z dietą regenerującą wątrobę na jakieś dwa tygodnie. Potem przejdę do jakichś innych organów.
Zakładając oczywiście, że wytrzymam na niej. Smutno mi tak siedzieć i nie chrupać czegoś słuchając Rojka i ucząc się matmy na sprawdzian jutrzejszy.

Ogólnie jest całkiem spoko tylko trochę smutny tak ogólnie jestem.

Bycie singlem jest chujowe.
Najgorsze jest jak znajduję coś fajnego albo dzieje się coś fajnego i chcę o tym powiedzieć a uświadamiam sobie, że nie mogę.
Tysiąc wypitych razem kaw, głupi myślałem, że cię znam!


Jakoś nie wiem co mam jeszcze pisać, jestem chyba zbyt skupiony na równaniach i nierównościach kwadratowych.

Już, już, już
Nie wytrzymuję tempa,
wszystko, kurwa, skręca!


http://youtu.be/P6sKm3ctK2c?list=UU5A4gwvyNWFsCSRQUPxXBiw Znowu jestem na yt lol.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Myślozbrodniarz.

Przedwczoraj śniło mi się, że goniłem przez całe miasto psa Martynki. Tylko nazywałem go Orwell.

Ostatnio często mi się zdarza że w moje ręce trafia mak, tak przypadkiem, albo muszę poprosić kobietę o leki doraźne. Dziś też pewnie tak się skończy. Był spoko dzień. Serio. Wczoraj chodziłem z Leną po całych złotych, byliśmy we WSZYSTKICH sklepach. Totalnie. I potem mijaliśmy punkt ze zdrapkami i postanowiliśmy kupić po jednej za złotówkę. Ja nic, ona złotówka. Po jakichś dwóch kolejnych bogatsi o 10 zł postanowiliśmy pójść zapalić i poszukać jeszcze jednego miejsca gdzie nam sprzedadzą, ale potem już nie wygraliśmy. Dziś wygraliśmy 40 zł i się podzieliliśmy. Szkoła mijała mi nadzwyczaj szybko, może przez dwugodzinny sprawdzian z romantyzmu (jak mnie wkurwiali ci idioci co mówili że tego nie było podczas gdy wystarczyło pomyśleć, uczyłem się jadąc autobusem a nie odpowiedziałem tylko na pytanie dotyczące dwóch dat, z historii jestem chujowy) i wymiganie się klasą z lekcji tańca na którą wyjątkowo nie miałem siły.
Po szkole i wygraniu 40 złotych musiałem jechać do psychiatry na Sobieskiego. Na miejscu, szybki fajek i idę do babci. Psychiatra zauważyła że mam więcej tików, ale nie da mi żadnych leków bo póki co z nimi żyję a te co by mi musiała przypisać by sprawiły że byłbym śpiący. Oczywiście udaję że nie rozumiem że chodzi jej o benzo i że nigdy nie miałem doświadczenia z depresantami oprócz leków przypisanych przez poprzednich.
Potem zaproponowałem babci pójście do Subwaya. Było serio fajnie, miałem dobry humor.
Jak wjeżdżaliśmy windą powiedziała mi, że wyjęła rzeczy z mojego poprzedniego plecaka. WIE JAK TO NA MNIE DZIAŁA. Jestem kurwa liberałem. MOJA RZECZ JEST MOJA KURWA.
Wie bardzo dobrze że mniej bym się wkurwił jakby się okazało, że nie ma przez tydzień prądu czy wybiło mi szybę w oknie. BO TO JUŻ JEST JEJ WINA.
Największe kłótnie, a jest ich niewiele ale czasem bywają ostre (przez ostatni rok gdzieś) dotyczą szperania mi w szafce, włożenia mi czegoś do plecaka czy szafki bez mojej wiedzy i zgody itp. Tutaj tak dojebała że w normalnej sytuacji bym wyszedł z domu ale jestem tak kurewsko wykończony i tak kurewsko wkurwiony i teraz to tak kurewsko przechodzi w smutek że nie mam siły.
I właśnie teraz chciałbym to napisać Martynce.




Chciałbym mieć złudne wrażenie że rzuci na to okiem, odpisze formułką i zacznie gadać o byle czym ale ta świadomość że przynajmniej mógłbym się tak komuś wygadać a nie dawać idiotyzmów do internetu.
I znowu pójdę do kobiety i wezmę klona. Wrócę do pokoju zapalę papierosa (nie palę w pokoju. Tylko w środku nocy albo jak chcę wyeksponować swoją emocję) a potem będę tak siedział i robił trochę pracy domowej aż w pewnym momencie stwierdzę że mam powoli dość.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Alors on danse!

Himitsu. 
Energiczny.
Trochę puszysty.
Lubię być w centrum uwagi. Lubię jak ludzie słuchają co mówię.
Sangwinik.
Choleryk.
Na pewno nie melancholik.
Lubię wziąć czasem trochę za dużo leków.
Lubię czasami odpłynąć w wyciszeniu.
Żadnej jedynki na śród-semestr.
Codziennie się uczy.
Nie lubię być nie miły.
To nie miłe.

Ale czasem czuję takie straszne zmęczenie.
i nie jem z tydzień. Łykam tabletki trochę częściej.
Potem się opycham.

Pokłóciłem się z Martynką. Okazało się że moja siostra jest w szpitalu. Mam nadzieję że to nie rak.
W czwartek wkurwiłem się. Nie chcę już być olewany. Nie potrzebuję takiej relacji. Zdaję sobie sprawę że to może być odmienne spojrzenie, względne, ale na tym polega słowo MOJE. MOJE jest niepodważalne. Jak można podważyć czyjeś zdanie nie znając do końca swojego? Jak można podważyć zdanie kogoś o odmiennych poglądach? Czy warto zmienić zdanie dla kogoś? Nie.
Związek nie ma polegać na wpasowywaniu się. O D K S Z T A Ł C A N I U.
Próbowałem pomóc. Na siłę nic nie zrobię.
Au revoir!

I tak, można udawać przed sobą że jest inaczej. Po co? Czy na siłę trzeba się kochać? Czasem to smutne, ale ludzie już się od siebie różnią. tak to jest.

Jednak i ja poczułem znowu straszne trzepnięcie.
I S T N I E N I E dało mi w policzek.
I może opycham się trochę więcej niż częściej. I chcę wziąć trochę tabletek niż częściej. I trochę trudniej jest mi się skupić na pracy domowej.
Może mi minie.

To tylko moja kongestia.

P A U Z A

stagnacja.

I na nikogo się nie wkurzam. Nie mam o co.

Ale kusi mnie by zrobić coś głupiego.
By pójść do klubu i się zalać w trupa i obudzić się w innym mieście w czyimś łóżku.
Albo by nawpieprzać się maku i posłuchać Beethovena.

I jest ciężko.
Ale jakoś się da.


Niepoprawny hedonista.
Stwierdził brak istotowości istnienia w samym jego bycie.
Stwierdził brak możliwości w alternatywnych trafach
wszystkiego co istnieje w istotowości.


Kobiety ścinają włosy podczas dużych zmian w życiu. Może to gender ale ściąłem włosy.


Natłok myśli. Impulsy idei.
Pam pa ra pam pa ra pam pa

Powieść sci-fi Himitsu 2020

Powieść post-apo Himitsu 2021

Chciałbym się z kimś przytulać ,,jak dwoje szczeniąt, którym zdechła suka".

Chciałbym znowu być taką ćmą miasta.


tekst robi się coraz mniej ciągły. Pewnie bredzę.


Często mam takie momenty w których przez moment milczę jak inni gadają. Nie wiem w sumie czy ktoś się mnie pytał o czym myślę.
Znaczy pytał na pewno.
Ale piękne (ostatnio zachwyca mnie gama szaro-brązowych odcieni Warszawy. K O C H A M ten kraj. Gdzie Hitler i Stalin zrobili co swoje.) miasto nauczyło mnie odpowiadać ,,o niczym."
Nie wiem czy wszyscy tak mają.
Po prostu w głowie nagle pojawiają mi się scenki. Bardzo różne. Czasem dotyczące miejsca w którym się znajduję. Najczęściej dotyczy to wtedy scen z kryminałów i filmów sensacyjnych. Ale często pojawiają się różne tajemnicze, magiczne, wręcz M I S T Y C Z N E zdarzenia. Nie mam pojęcia skąd to się we mnie bierze. Fajnie by było wierzyć że pewna część duszy jest przekazywana w rodzinie.
Jednak mój okultystyczny pogląd na świat nie pozwala mi wierzyć w wiarę. W naukę też nie, ale już prędzej.
Co jeśli w genach jest więcej? mroczniej?
Co jeśli są w nich zapisane informacje o całym. CAŁYM. naszym życiu a może i więcej? Jeśli to to jest materialna manifestacja duszy? Dzielącej się każdego dnia? Władającej przekazywaniem siebie do kolejnych atomów?
Czemu żyję? Czy życie można zdefiniować? Czemu uważa się że żywy organizm to taki który umie się rozmnażać i takie tam?
Przecież ogień się rozprzestrzenia. Daje ciepło. Rusza się.
Co jeśli życie powstało z kilku cząsteczek i przez mechanikę ruszały się przypadkiem w taki sposób że pochłaniały i budowały coraz bardziej skomplikowane cząsteczki? Co jeśli myśl, myśl w pojęciu całej myśli przez całe życie, jest tylko jedną popchniętą falą elektromagnetyczną która zaczęła się ruszać miliony lat temu?

Koniec pierdolenia. Ktoś to wgl przeczyta?